Na moim termometrze było dziś rankiem minus 25. Szok. Nie pamiętam takiego mrozu w ostatnich latach. A może był tylko odzwyczaiłam się, zapomniałam. Zmarzluchem nie jestem jakimś szczególnym, najgorzej reagują na zimno nogi i ręce, co może ma związek z kiepskim krążeniem. Skarpety dwie sztuki, szaliki też podwójnie. Nie potrzebuję i nie lubię czapki, zadowalam się kapturem.
Miałam zrezygnować ze spaceru do pracy przez park długości …dwóch przystanków autobusowych, co zajmuje mi ok. 10 minut, ale w końcu dałam radę. Po co mam czekać na przystanku, a potem w tłoku dojechać do miejsca, gdzie i tak muszę się przesiadać. W parku niewielu spacerowiczów, tych z pieskami zawsze było dużo, za to zaskoczył mnie widok pana biegającego, w stroju sportowym, twarz zabezpieczona przed mrozem. Sądząc z jego oczu to w wieku ok. 30 lat. Podziwiam.
Mróz niedługo sobie pójdzie na wschód, mam taką przynajmniej nadzieję. Problem w tym, że może wrócić śnieg, zmiecie i zawieje i będę się zastanawiać, co jest gorsze, a może nawet zacznę tęsknić za mrozem 😉
PS. A u Darka 0 stopni. Takiemu to dobrze.