Archiwa miesięczne: Wrzesień 2013

Spadek formy?

Każdy miewa gorsze okresy, kryzysy, spadki formy. Większość wie, że to całkiem naturalne zjawisko i nie ma innej opcji tylko taki okres przeczekać. Pewnie można go skrócić, siłą woli, determinacją i wytrwałością. Bo jak się ma w sobie wystarczające pokłady życiowego optymizmu, to się wie, że po deszczu wschodzi słońce, i odwrotnie.

Co do deszczu to właśnie leje za oknem od rana i nie ma zamiaru przestać. Aura to jest to, co działa chyba na każdego. Choć jesień bywa też piękna ze swoimi barwami żółto-pomarańczowo-brązowymi spadających liści to jednak nastraja nostalgicznie.

Tak to już jest…

Jak sobie radzić ze spadkiem formy?

Jedni poszukują nowych wyzwać, czegoś, co ich pobudzi do życia. Może to być nowy partner, nowe hobby, daleka podróż…

Moja sąsiadka w wieku nobliwym, która niedawno owdowiała, dostała od córki laptopa i postanowiła pójść na kurs komputerowy. Na naukę nigdy nie jest za późno… całym sercem popieram jej zamiary. Od czasu do czasu puka do moich drzwi z prośbą, abym zajrzała, bo… komputer się zawiesił, bo czegoś nie potrafi zrobić. Widzę, że jest „nakręcona” tym ustrojstwem i nawet jej trochę zazdroszczę. Wspominam czasy, kiedy sama wkraczałam w świat netowych możliwości i spędzałam w tym świecie mnóstwo czasu. Dziś nie mam nawet komputera w domu i stwierdzam ze zdziwieniem, że kompletnie mi go nie brakuje.

Może wytłumaczeniem jest fakt, że ślęczę przed ekranem kilka godzin w pracy, ale przecież kiedyś też tak było… a wciąż miałam coś ciekawego do zrobienia, również w domu. Prowadziłam dość intensywną korespondencję mailową, o aktywności blogowej nie wspominając. Dziś mailowe kontakty są już na wymarciu. Każdy zajmuje się realnym życiem i nie ma czasu, a może i chęci, na podtrzymywanie wirtualnych kontaktów.

Może wypaliłam się w tej dziedzinie? A może to tylko chwilowe zniechęcenie?

Oczywiście zamierzam kupić laptopa (starego oddałam dzieciakom kuzynki), odnowić umowę z dostawcą Internetu, mam już nawet namierzony odpowiedni model, ale wciąż z tym zakupem zwlekam, bo… nie odczuwam presji. Będzie to jakby kolejny element wyposażenia mieszkania…

Sąsiadka natomiast jest cała w euforii, co przyjmuję z lekkim przymrużeniem oka, jako „stara” weteranka, która wie, że wszystko w życiu powszednieje, a fascynacja przemija… Na szczęście na miejsce jednych, przychodzą inne, bywa, że równie ekscytujące. U mnie nastąpił zastój w tej dziedzinie. (mam nadzieję, że chwilowy).

Z tańca zrezygnowałam. Na jogę chodzę z mniejszym entuzjazmem, bo od czasu do czasu dopadają mnie kontuzje. A to łokieć, a to kolano, muszę uważać i ograniczać niektóre ćwiczenia. No cóż, wokół mnie na zajęciach 20-30-latkowie, od których w zasadzie niewiele odstaję, co i tak stanowi dla mnie powód do dumy. Jednak wieku nie zmienię i muszę przyjąć, zaakceptować granice, jakie ciało mi sygnalizuje.

Dieta zapowiadana na wiosnę nie przyniosła spektakularnych rezultatów, owszem, nadal staram się jeść zdrowo, gorzej z ilością. Obfite kolacje, nawet złożone z warzyw i owoców, nie sprzyjają gubieniu kilogramów.

W sprawach damsko-męskich niewiele się dzieje, na moje własne życzenie. Nie szukam, rzadko udzielam się towarzysko, nie odczuwam presji, żeby z kimś być i choć samotność bywa trudna, to nie będę jej zastępować „byle kim”.

Panów chętnych na romans wokół mnie nie brakuje, co odbieram z lekkim rozbawieniem, zwłaszcza gdy odzywają się „starzy znajomi”, z którymi coś mnie kiedyś łączyło, a dziś … no cóż „odgrzewane kotlety” nigdy mi nie smakowały.

A może z tą moją formą nie jest jednak tak źle…? 🙂