Nicnierobienie

Na progu urlopowego wypoczynku zadaję sobie pytanie, czy jestem w stanie zapełnić ten wolny czas fajnymi zajęciami? Bo przecież… ile można leżeć na plaży lub spacerować? Ile można przeczytać książek? Ile można zjeść lokalnych specjałów? Ile można słuchać opowieści różnej treści wyjazdowego towarzystwa?

A może po prostu kompletnie nic nie robić? Ostatecznie po to bierze się urlop, aby przestać zapełniać sobie czas, odpocząć od załatwiania, wykonywania, spełniania obowiązków. Ale czy jest to w ogóle fizycznie możliwe, aby niczym się nie zajmować, zresetować umysł, po prostu … oderwać się od ziemi.

Taki stan wydaje mi się bardzo pożądany, ale czy to może się udać. Kiedy pytam bliższych i dalszych znajomych o urlopowe zajęcia odpowiadają, że wreszcie …robią to, na co w ciągu całego roku brakuje im czasu i wymieniają np. nieprzeczytane książki, nieobejrzane filmy, koncerty, tańce i inne rozrywki. Świat tak dużo nam przecież oferuje. Kochający podróże i w ten sposób spędzający swoje urlopy nie muszą się nawet zastanawiać nad zajęciami, bo sama podróż jest już wystarczająco absorbująca. Ale co robić, kiedy nie potrafi się nic nie robić, a tkwi się w jednym miejscu, bez partnera „od serca”, a ewentualne towarzystwo albo ma podobne dylematy albo spędza czas na zajęciach dla nas mało pociągających, np. w barze?

Niedawno koleżanka wydzwaniała do mnie z tzw. wczasów jęcząc, że ma już dość wypoczynku, jest nim okrutnie zmęczona i najchętniej wróciłaby do domu i do pracy. A może nie potrafimy nic nie robić, bez poczucia winy? Po prostu leniuchować słodko ładując w ten sposób akumulatory na kolejne wyzwania, jakie w ciągu roku nas czekają. Delektować się ciszą, pustką, jakby jechać na „jałowym biegu”. Może brak zadań i taka cisza wywołują myśli, od których na co dzień się ucieka albo spycha głęboko w podświadomość, a więc myśli o przemijaniu i nieuchronnym końcu wszystkiego?

Trafiłam w necie na opis eksperymentu psychologów z uniwersytetów Harvarda i Virginii, z którego wynika, że łatwiej nam znieść rażenie prądem niż wytrzymać 15 minut samotnej refleksji. Zadanie było proste. Chodziło o to, by przez 15 minut siedzieć na krześle w zupełnie pustym pokoju i myśleć na dowolnie wybrany przez siebie temat. Jednak dla większości zbadanych przez psychologów ludzi wytrzymanie kwadransa bez zajęcia okazało się zbyt trudne. Wielu wolało nawet zaaplikować sobie niegroźny, ale bolesny elektrowstrząs, niż po prostu spokojnie siedzieć. Na wynik badania nie miały wpływu płeć, wiek, wykształcenie i pozycja społeczna uczestników. Perspektywę samotnego milczenia wszyscy znosili równie źle.

Ciekawe wnioski, choć chyba w moim przypadku „samotne milczenie” nie jest aż tak straszną perspektywą, zważywszy, że od dłuższego czasu sama mieszkam 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s