Na razie na emeryturę się nie wybieram. Może więc nie powinnam jeszcze o tym etapie swojego życia myśleć, a może wprost przeciwnie. Nie tylko myśleć, ale jakoś się do tego przygotowywać, choćby mentalnie. Świadomość zbliżania się emeryckiego życia pozwala oswoić czające się wokół tego stanu demony. Nie chciałabym obudzić się w pierwszy wolny dzień po odejściu na emeryturę z poczuciem pustki i pytaniem: „I co ja mam teraz robić?”.
Obserwuję ludzi, którzy po odejściu z pracy powoli wyłączają się z życia, wpadają w jakąś życiową przepaść niemocy. Niby coś by jeszcze chcieli robić, ale ciężko im się do tego zmobilizować albo znajdują przeszkody, które uniemożliwiają im ruszenie się z domu. Znajoma emerytka przyznała ze wstydem, że potrafi cały dzień przechodzić w szlafroku. A gdyby musiała iść do pracy, to musiałaby się przyzwoicie ubrać, umalować, zrobić fryzurę, po prostu by musiała, a skoro nie musi, to nie robi. Znajoma emerytka nie ma finansowych problemów, więc nawet wolontariat by ją zadowolił. Słyszała o czymś takim, ale nie wie jak to załatwić. Chciałaby też zapisać się na kurs językowy na Uniwersytecie III wieku. Wiele rzeczy by chciała, ale czas mija i nic nie udaje się jej zrealizować. Czy będę do tej znajomej podobna i też ogarnie mnie niemoc? Jak to na tej emeryturze będzie? Czy moje życie stanie się puste? To bardzo realne pytania dla osoby żyjącej w pojedynkę.
Sporo jest problemów do przemyślenia zanim jeszcze człowiek stanie się pełnoprawnym emerytem. Z drugiej strony wiele jest aktywnych emerytek, które tryskają radością, czują się potrzebne, robią mnóstwo pożytecznych rzeczy. Może sama do tej grupy dołączę? A równie dobrze może okazać się, że na emeryturę szybko nie pójdę… pomimo osiągnięcia wieku emerytalnego. Może pracodawca będzie chciał mnie jeszcze … pomęczyć, a sama też będę miała na tę codzienną mękę siłę.
Moja inna znajoma emerytka pracuje już 5 lat od momentu osiągnięcia wieku emerytalnego i nie widzę, aby miała dosyć. Ona żyje pracą, dlatego tak mocno się jej trzyma. Aż się boję, co będzie, kiedy odejdzie, czy odnajdzie się w życiu emerytki?
Dopóki mamy zdrowie i energię nie ma powodu, aby z pracy rezygnować. Problem w tym, że wielu pracodawców przeprowadzając redukcję etatów i w pierwszej kolejności pozbywa się osób w wieku uprawniającym do emerytury. I nie ma większego znaczenia, czy osoby te chcą czy nie chcą dalej pracować. Jeśli ktoś zostanie wypchnięty z rynku pracy w wieku 60+ to niełatwo mu na ten rynek wrócić, chyba że zadowala go praca … na kasie w supermarkecie lub w firmie sprzątającej. Kiedy obserwuję przedstawicieli takich zawodów są to w większości osoby albo młode, albo zza wschodniej granicy, albo w wieku emerytalnym.
Emeryci, którzy pracować (dorabiać) nie muszą, nie muszą też na tej emeryturze się nudzić. Mając pieniądze ma się wiele możliwości spędzania wolnego czasu, o częstych wyjazdach, choćby do sanatoriów nie wspomnę. Znajome małżeństwo emeryckie jeździ po świecie, wreszcie mają czas odwiedzić takie miejsca, w których jeszcze nie byli, a więc np. Australia czy Nowa Zelandia. Zachwycają się też pięknem przyrody w podmiejskiej daczy, a jak im się natura znudzi wracają do swojego apartamentowca. Na co dzień uczestniczą w życiu kulturalnym stolicy, czytają książki, słuchają muzyki, za to unikają telewizyjnej sieczki. Dodam jeszcze, że opiekę lekarską mają zapewnioną na wysokim poziomie. Wydaje mi się, że są szczęśliwi, choć pewnie gdyby ich zapytać powiedzieliby, że lepiej być młodym i pracować niż być starym emerytem, którego wciąż coś boli, w kościach strzyka i niełatwo wykrzesać z siebie energię. Kiedy obserwuję owych znajomych, to niczego im nie zazdroszczę, oprócz jednego, że mają siebie, wspierają się, a to wartość bezcenna.
Ten sielski obraz emeryckiego życia należy w naszym kraju do rzadkości. Znaczna liczba emerytów ledwo wiąże koniec z końcem i nie w głowie im dylematy, co będą na emeryturze robić. Bardziej martwi ich problem, co będą na emeryturze jeść i gdzie mieszkać. Dobrze jeśli mogą liczyć na córkę czy syna, gorzej, gdy są skazani na samych siebie i w ostateczności na opiekę społeczną. Niedawno otrzymałam z ZUS wyliczenie mojej przyszłej emerytury. Kwota nie nastraja optymistycznie, a raczej zmusza do trzymania się mocno etatu, przynajmniej tak długo, jak się da. Jednak nawet gdyby te kilka dodatkowych lat popracować, to i tak w końcu emeryckie życie nas czeka i trzeba się jakoś do niego przygotować. A może nie warto zaprzątać sobie głowę przyszłością, skoro życie jest pełne niespodzianek i może się okazać, że napisze dla nas scenariusz, który wywróci wszystkie plany do góry nogami? Może tak być, ale nie musi. Zawsze lepiej jest mieć opracowane, przemyślane alternatywy niż poddawać się biernie losowi.