Jestem osobą poszukującą, wciąż w drodze, a cel nadal przede mną. Co jest tym celem? Szczęście, spełnienie, samopoznanie? A może wszystko razem? Czasami wydaje mi się, że już widzę tego celu kształt, jakby przez mgłę, a innym razem mam wrażenie, że kręcę się w kółko. W chwilach zwątpienia przychodzi mi do głowy refleksja, że poszukiwanie to droga, która sama w sobie jest celem i nigdy się nie kończy. I chyba to ostatnie przekonanie zostanie z mną na dłużej, a nawet do samego końca.
Jeśli idziemy za tym, co sprawia, że czujemy się lepiej z samym sobą, co nas uskrzydla, to idziemy w kierunku szczęścia. Dopóki jesteśmy ciekawi świata, również świata doznań, postaw, uczuć i emocji własnych, dopóty nasze życie nigdy nie będzie nudne.
Trafiam na różne teorie, podejścia i sposoby postrzegania rzeczywistości…. Wiele z nich pozostaje we mnie na dłużej, a niektóre są tylko chwilowymi zauroczeniami. Wszystko, co mnie zainteresuje, służy jednemu celowi: samopoznaniu.
Może niektórym taka wiedza nie jest do niczego potrzebna, po prostu żyją i cieszą się codziennością, nie dzieląc włosa na czworo, tylko zanurzając się w byciu „tu i teraz”. Może oni przeszli już etap, na którym sama jestem, albo po prostu go pominęli uznając, że do niczego nie jest im to potrzebne.
Nie wiem.
Natchniona jednak ponownie słowami znalezionymi na stronie selfmastery.pl pomyślałam, że może zbyt mocno polubiłam to poznawanie siebie, zapominając o praktyce. Bo co z tego, że będziemy medytować, studiować różne teorie, a nawet chodzić po rozżarzonych węglach, skoro nasza rzeczywistość skrzeczy, a relacje wymagają naprawy? Co nam z duchowości, skoro nie lubimy swojej pracy czy niektórych ze swoich nawyków, a zmienić i jednego, i drugiego nie jesteśmy w stanie.
Jeśli samopoznanie ma skończyć się na teoretyzowaniu i rozgrzebywaniu, to jest bez sensu, bo jedynie pozwala unikać życia, a nie żyć. Trzeba ruszyć do przodu.
Zapewne każdy z nas ma w swoim życiu coś, co chciałby zmienić. Mogą to być drobiazgi, ale również poważne problemy, które czekają na rozwiązanie, a my nie potrafimy nawet zrobić pierwszego kroku. Sama też mam kilka takich małych i dużych kamyczków, które uwierają mnie w bucie i których chciałabym się pozbyć. Wydaje mi się, że ta zmiana byłaby właśnie „przełożeniem teorii na praktykę”. To drobiazgi, ale życie z takich drobiazgów się składa. Szkopuł w tym, że skoro z drobiazgami nie dajemy rady, to co mówić o kwestiach fundamentalnych.
Koniec starego i początek nowego roku, to dobra okazja, aby coś zmienić i ruszyć do przodu. To dobre świąteczno-noworoczne postanowienie i takiego „kroku do przodu” wszystkim zaglądającym na mojego bloga życzę.
Spokojnych, Rodzinnych Świąt i do zobaczenia w Nowym Lepszym Roku. 😊
Podobnie, od pewnego czasu, skłaniam się ku takiemu myśleniu, że ta droga jest już tym celem. Że ją wybraliśmy sami, by doświadczyć dokładnie tego co się wydarza. Przyjmowanie tego co dobre i złe, doświadczanie, staje się dla nas nauką i naszym rozwojem. Przestałam więc uciekać przed tym co może nie jest po mojej myśli, co jest trudne. Zyskałam więcej spokoju.
Spokojnych, zdrowych i dobrych chwil świątecznych 🙂 !
Polubienie
Dziękuję Iv, pięknie to ujęłaś. Trzymaj się zdrowo 🥰
PolubieniePolubienie