Dużo jest racji w powiedzeniu „starość nie radość”, ale ja bym je nieco zmieniła… Może na takie, że starość podobnie jak młodość ma swoje wady i zalety, wszystko zależy od proporcji. Nie ucieknie się przed zużyciem ciała, bo z każdym rokiem jest ono słabsze. Dopadają nas choroby i wydolność organizmu znacznie spada. Zmieniają się rysy twarzy. Wydaje się, że w lustrze patrzy na nas całkiem młoda osoba, wciąż ta sama, jedynie te kilka zmarszczek pod oczami można zauważyć, ale kiedy już pstrykniemy sobie selfie to jednak zobaczymy kogoś .. starszego, a więc w drugiej połówce życia. Na zdjęciach więcej widać, bo aparat jest nieczuły na nasze marzenia i chciejstwa. No cóż… pozostaje akceptacja tego stanu.
Starość ma również swoje zalety, o których zdajemy się zapominać, albo większość z nas po prostu nie daje sobie szansy skorzystania z nich.
Wielu marzy, aby ze swoim dzisiejszym rozumem, doświadczeniem stać się znów młodym ciałem i niższym peselem, bo kiedy spojrzy się wstecz na te wszystkie „daremne żale, próżny trud”, to smutek człowieka ogarnia, jak wiele było niepotrzebnych emocji, decyzji, błędów i wypaczeń… Ile czasu zmarnowaliśmy na te wszystkie rzeczy, które z dzisiejszej perspektywy są nieistotne, wręcz głupie.
Taka jest młodość… górna i durna. Nad którą teraz możemy lać łzy czyste, rzęsiste, jak to nasz wieszcz pisał.
Jakie są te zalety starości?
To czas refleksji, zadumy, pracy nad sobą… świadomości. Ale również dzielenia się swoim doświadczeniem z młodszymi.
Raczej to nie jest czas podsumowań, bo jaki to ma sens? Robienie bilansów zawsze kończy się lekkim lub dużym niedosytem.
A w ogóle słowo „starość” jest … wieloznaczne? Bo kogo dotyczy? Tego, co skończy 80 lat czy 70? A może już po 50-tce zaczyna się starość?
A co jest pomiędzy młodością a starością? Nie ma określenia na ten czasu pomiędzy? Wiek dojrzały? Średni? I jak długo on trwa?
Moim zdaniem starość to stan umysłu, a nie wiek.
Jest jednak moment, który powoduje, że dopada nas mocniej świadomość przemijania, na przykład wtedy, gdy odchodzą nasi rodzice, oczywiście pod warunkiem, że odchodzą we „właściwym” czasie. Wtedy mamy ok. 60 lat i świadomie lub podświadomie czujemy, że to już jest ten okres życia, a przynajmniej czas się ze starością pogodzić, a nawet zaprzyjaźnić.. Bo kiedy „za nami” już nikogo nie ma i zaczynają brać z naszej półki, wtedy słowo „starość” przestaje nam zgrzytać, przestajemy się buntować i oszukiwać rzeczywistość. Oczywiście nie wszyscy.
Każdy wiek ma swoje prawa i nie da się zawrócić prądu rzeki, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.
A niektórzy próbują, co widać szczególnie w programach typu „Sanatorium miłości”, czy „The voice senior”. Nie mam nic przeciwko spełnianiu marzeń o śpiewaniu w wieku już mocno dojrzałym, mam jedynie zastrzeżenia do udawania kogoś, kim się nie jest i już się nie zostanie. Sama poszukuję miejsca, gdzie można by śpiewać dla przyjemności i relaksu. W domach kultury w dużych miastach są takie możliwości. Nie musimy pokazywać światu naszych możliwości wokalnych, bo chyba nie o to chodzi. Ale każdy jest inny. Być może niektórzy potrzebują rywalizacji, czują niedosyt, mają wrażenie, że coś zaniedbali, coś im umknęło i próbują to reanimować. Oczywiście mają do tego pełne prawo, choć sama mam wątpliwości, czy to jest dobra droga.
Szczególnym przykładem w tym kontekście jest program „Sanatorium miłości”, którego nie oglądam (poza pierwszym sezonem) i w zasadzie nie powinnam się na jego temat wypowiadać, ale internet obfituje w informacje o przebiegu tego programu więc siłą rzeczy coś mi wpadnie do oka. Pierwszy sezon oglądałam od czasu do czasu, aby wyrobić sobie o nim zdanie i tyle.
Nie mam pretensji do tych, którzy program produkują i emitują, bo zdaję sobie sprawę, że chodzi o oglądalność i pieniądze… Problem w tym, że takie programy kształtują opinie, ale też kreują pewne postawy i zachowania.
Popularne stwierdzenie, że do sanatorium jedzie się na podryw, a nie w celach leczniczych staje się jeszcze bardziej przystające do rzeczywistości. No dobra, nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka… Staram się, ale nie jestem ślepa, bo o ile sama z sanatorium jeszcze nie korzystam, to wielu znajomych zdaje mi relacje z tego, co tam się dzieje.
Panowie stroszą piórka jak koguty, kobiety przebierają się jak nastolatki i jest zabawa. Mnie to nie śmieszy, a wydaje mi się być momentami żenujące. Może powinnam chociaż jeden odcinek obecnego sezonu tego programu obejrzeć, ale po prostu nie jestem w stanie i zwyczajnie, szkoda mi na to czasu. Mnie tego typu programy nie interesują, ale nie chcę krytykować tych, którym on odpowiada. Może chcą się pośmiać z przygód miłosnych równolatków, może chcą dokonać porównań do swojego własnego życia, a może w tym gąszczu telewizyjnej sieczki, stanowi on lekką rozrywkę. Nie twierdzę, że seniorzy nie mają prawa zakochiwać się, chodzić na randki, skakać ze spadochronem, szaleć na parkiecie. Mogą robić wszystko, ale czy trzeba robić z tego widowisko dla innych, sprzedawać swoją prywatność, wręcz intymność? Uczucia nie potrzebują blasku fleszy, im cichsze i skromniejsze, tym bardziej szczere i prawdziwsze.
Może starość to też umiejętność odróżnienia tego, na co warto tracić czas, a co nie jest tego warte. Może dlatego, że tego czasu mamy coraz mniej i staje się on tym bardziej cenny. Nie rozumiem ludzi, którzy się nudzą. Rozumiem tych, którzy nic nie robią, bo chcą odpocząć, zrelaksować się, pomyśleć…
Zdarza mi się od czasu do czasu tracić czas na scrollowanie stron internetowych i jestem w coraz większym szoku, jakie informacje nam się podaje i jakimi tytułami je opatruje wyłącznie po to, aby klikalność była wyższa. Kiedy spędzamy czas na przeglądaniu wiadomości to tak jakbyśmy wpuszczali do swojego organizmu wirusa, który zatruwa nasze myślenie, nastrój, niszczy pogodę ducha, zwyczajnie dołuje. Tak mało jest optymizmu…. radości, uśmiechu, ale jak się dobrze poszuka to można coś pozytywnego i inspirującego znaleźć.
A czy starość nie zaczyna się wtedy, kiedy człowiekowi nic się nie podoba, kiedy staję się zbyt krytyczny wobec otaczającej rzeczywistości? Czy to przypadkiem nie o mnie? 😉
