Nie oglądam seriali, z małymi wyjątkami. Takim wyjątkiem jest „Ojciec Mateusz”, którego uwielbiam. I dlatego, że lubię Artura Żmijewskiego, Kingę Preis i Piotra Polka. I dlatego, że mam okazję podziwiać piękny Sandomierz i jego okolicę. I dlatego, że ten film ma w sobie jakąś magię i zawsze nastraja mnie optymistycznie.
I tak też było wczoraj. Choć miałam nieciekawy dzień, a dobiło mnie pozostawienie w pociągu ulubionych rękawiczek (prawdopodobnie zsunęły się z kolan, kiedy zbierałam się do wyjścia), to kolejny odcinek „Ojca Mateusza” nie tylko rozwiał czarne chmury nad moją głową to jeszcze zauroczyłam się piosenką „Jutro nie nadejdzie nigdy”. Jako zwolenniczka życia „tu i teraz” jestem zachwycona nie tylko wpadającą w ucho melodią, ale też słowami.
Jutro nie nadejdzie nigdy
Póki nie dogonisz chwil.
Tych co niby całkiem wolne,
Gubią stale ranią czas
Jutro nie nadejdzie nigdy
Póki nie dogonisz chwil.
Tu i teraz jesteś wolny,
Tu i teraz bądź i żyj.