Archiwa tagu: odchudzanie waga diety

Czas na wiosenne zrzucanie zbędnych kilogramów

Wraz z wiosną przyszła pora na lżejsze ciuszki, a w nich widać gołym okiem ślady po „zimowym śnie”, a więc wałeczki, oponki i zaokrąglenia. Jeśli ktoś ich nie ma albo mu nie przeszkadzają może dalej nie czytać 😉 Ja mam zamiar się z nimi uporać. Do zrzucenia jest 5-6 kg.

Od 2-3 lat staram się zdrowo odżywiać, czyli od czasu, kiedy postanowiłam nie brać leku (do końca życia) na obniżenie poziomu cholesterolu, tylko samej sobie z tym problemem poradzić. Osiągnęłam cel zbijając cholesterol do normy, czym zaskoczyłam nawet moją internistkę.

Tegoroczna zima dała się chyba we znaki wszystkim, mnie również, zwłaszcza margines jedzenia śmieciowego, który nie może wynosić więcej niż 30 procent, zdecydowanie u mnie wzrósł. Pozwalałam sobie na spaghetti, pierogi, lody, ciastka i cukierki. Sama się sobie dziwiłam skąd mi się wzięła chęć na słodycze, których jakąś szczególną pasjonatką nigdy nie byłam. No i lody, od których się wprost uzależniłam. Zaczęło się na początku grudnia od kosza słodkości otrzymanych od Darka. Było tego tyle i tak bardzo różnych, że nie mogłam się powstrzymać od spróbowania każdego. Kiedy wyczerpały się zapasy, czegoś mi zaczęło brakować, więc kupowałam a to cukierki, a to ciastka, nie mówiąc o bakaliach zjadanych w dużych ilościach. Lody mogłabym jeść codziennie, udawało mi się jednak zjadać je co 2-3 dni.

Dopóki chodziłam zaputana w ciepłe, obszerne swetry nie dostrzegałam wielkiej różnicy w swojej budowie. Chodząc na jogę w luźnych t-shirtach też zdawałam się nie dostrzegać oponki brzusznej. Tylko zakładając jeansy czułam, że coraz trudniej mi je zapiąć. Przyszedł jednak dzień, kiedy klapki spadły mi z oczu i zobaczyłam rzeczy takimi, jakie są, a więc za dużo ciała. Od tego dnia nie patrzę już na cukierki czy lody łakomym wzrokiem, po prostu przestały dla mnie istnieć. Ze zdziwieniem wspominam moje niedzielne popołudnia ciastkowo-lodowe. Po prostu nie mam już na takie rzeczy smaka. W ten sposób najważniejszy problem mam z głowy. Nie będę się samoograniczać, katować, marzyć o dniu, kiedy znów będę mogła sięgnąć po ulubiony deser. Diety nie mają prawa działać – twierdzi mój guru Allan Carr w książce „Prosty sposób jak skutecznie zgubić zbędne kilogramy”. Dlatego ja nie będę żadnej diety stosować, choćby z tego powodu, że nie znoszę reżimów, nie lubię coś musieć. Dieta to jakiś plan, a ja wolę jeść bez planu, tylko wtedy, gdy jestem głodna i tylko to, co jest zdrowe i to, co lubię. Poza tym stosowanie diety zakrawa na schizofrenię; część twojego mózgu mówi ci: „jestem za gruba, mam kłopoty ze zdrowiem, nie mogę zapiąć spodni”, natomiast druga część mówi w tym samym czasie: „naprawdę strasznie chcę zjeść to ciastko z kremem”. To właśnie ten konflikt woli – takie mocowanie się w sobie bez końca. Jedna część mózgu zwycięża i jest to najczęściej ta, która chciała zjeść ciastko.;-)

Może w tym miejscu zacytują, co o dietach pisze mój guru:

„Diety ograniczają! Stosując je nie można już jeść tyle i tego, co chciałoby się jeść.

Kiedy nie jesteś na diecie możesz jeść wszystko to, co chcesz i kiedy chcesz. Przemiana materii nie dominuje w twoim życiu; jest po prostu jakąś jego częścią, zazwyczaj przyjemną. W chwili, gdy mówisz sobie: „Muszę jeść mniej, albo nie jeść tego, co jadłem dotychczas”, zaczyna się jakieś poświęcenie. Będziesz się czuł tak, jakby ci coś odebrano, będziesz nieszczęśliwy, bo jedzenie nie straci przecież dla ciebie wartości. Przeciwnie, stanie się wielokrotnie bardziej kuszące, a im większą będzie miało dla ciebie wartość, tym bardziej będziesz cierpiał i tym bardziej nieszczęśliwy będziesz się sobie wydawał. Stwarzasz w ten sposób niekończący się ciąg przyczyn i skutków, prawie identyczny z tym, który pojawia się, gdy palacze próbują używać siły woli dla wyjścia z nałogu.  Prędzej czy później twoja determinacja się wyczerpie i wrócisz do obżerania się. Gdy jesteś na diecie, cały czas jesteś głodny, a całe twoje życie jest zdominowane przez myśl o kolejnym posiłku. Czujesz się nieszczęśliwy, bo nie wolno ci jeść, a gdy w końcu nadchodzi czas upragnionego posiłku, dalej jesteś nieszczęśliwy, bo albo nie wolno ci zjeść tak dużo, jakbyś chciał, albo musisz jeść coś, czego nie lubisz, albo też, najczęściej, masz poczucie winy, bo jesz więcej, niż pozwala ci dieta.

Kiedy nie jesteś na żadnej diecie, możesz sobie pozwolić na niedokończenie posiłku lub nawet możesz z niego całkowicie zrezygnować bez poczucia wielkiej straty. Ale rezygnując z posiłku podczas diety dopisujesz sobie swoją stratę do rachunku i obiecujesz wyrównać ten rachunek podczas następnego posiłku. Będąc na diecie nigdy nie jesz mniej kalorii, niż twoja dieta pozwala, natomiast bardzo często jesz ich więcej. Powszechnie znanym zjawiskiem jest to, iż większość prób zastosowania diety kończy się tym, że człowiek na dłuższą metę raczej przybiera na wadze, choć zamierzał schudnąć. Jeśli dobrze przeanalizować psychologiczny aspekt stosowania diety, okazuje się to nie być wielkim zaskoczeniem. I nawet, jeśli posiadasz niezwykłą siłę woli i determinację, żeby rzeczywiście surowo przestrzegać swojej diety i w końcu dojdziesz do założonej przez siebie wagi – co wtedy? Twoja dieta właśnie dobiegła końca, więc prawdopodobnie wrócisz do swych dawnych nawyków żywieniowych. I uwaga, niespodzianka! Zanim się spostrzeżesz, będziesz ważył znów ryle samo, ile ważyłeś przed rozpoczęciem odchudzania! No i tygodnie ciężkiej pracy, niedosytu i poczucia krzywdy, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, pójdą na marne w ciągu kilku dni.

Powiedzmy sobie szczerze – jedyne, co osiągniemy przy pomocy „diety” to spowodowanie, że jedzenie wyda nam się cenniejsze i jeszcze bardziej kuszące, a nasze odżywianie się zamienimy w koszmar. I właśnie to uczucie pozbawiania się czegoś, poczucie nieszczęścia i ponoszenia porażki, które towarzyszy „diecie”, powoduje, że tak bardzo boimy się myśli, iż trzeba by zacząć walczyć z nadwagą. Przyjmijcie to do wiadomości: DIETY NIE MAJĄ PRAWA DZIAŁAĆ. Prawdziwym problemem są nasze nawyki żywieniowe. Otóż to: powinniśmy zacząć zmieniać nasze nawyki żywieniowe”.

I o to właśnie chodzi. Ale o tych nawykach, które staram się stosować następnym razem.

C.D.N