Archiwa tagu: samotność

Small talk czyli nie chce mi się z Tobą gadać….

Rozmowy telefoniczne stały się w dobie pandemii najczęstszą formą kontaktów ze znajomymi, przyjaciółmi, a nawet dalszą rodziną. Osoby, z którymi mam kontakt częsty i systematyczny, mogłabym zliczyć na palcach jednej ręki. Na drugiej zliczyłabym koleżanki i kolegów. I to do nich dzwonię od czasu do czasu. Zatem kiedy nadchodzi wieczór, który przeznaczam na takie small-talki, to jednocześnie przychodzi mi do głowy refleksja, czy dzwonię bo … tak wypada, kontakt trzeba zachować, łączy nas przeszłość, bo …. Czy dzwonię z potrzeby serca?

A jak odpowiedź na drugie pytanie jest negatywna, to rodzi z kolei wątpliwość, czy wszystko ze mną jest ok., skoro nie łaknę tego kontaktu, skoro znajomi są mi w zasadzie obojętni… Dlaczego rozmowa nie sprawia mi przyjemności, a jest raczej „obowiązkiem”? Czy stałam się wyalienowana? A może po prostu przestałam lubić ludzi, albo jestem wobec nich zbyt krytyczna …. Nie wiem, ale jest faktem, że coraz mniejszą przyjemność takie rozmowy mi sprawiają.

Przeszkadzają mi „dobre rady”, bo najczęściej sama najlepiej wiem, co należałoby zrobić, a czasem po prostu chcę się wygadać. Przeszkadzają mi historie o przeżyciach i chorobach nie moich znajomych. Przeszkadzają mi dygresje o kwestiach ważnych, ale zbyt ogólnych, dla mnie osobiście mało znaczących. Poza tym, nie lubię wszechwiedzących. Wolę rozmowy o tym, co czuję, czyli to, co tkwi wewnątrz mnie i chciałabym tymi swoimi myślami podzielić się z innymi ludźmi. Natomiast nie jestem zainteresowana, co się stało z koleżanką koleżanki, którą boli noga, albo co sąsiedzi stawiają obok swoich drzwi wejściowych, albo jaki kolor blatów do kuchni wybrać.

Wiem, wiem, rozmowę można tak poprowadzić, aby skupiała się na kwestiach dla nas istotnych, ale … chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Są tematy, których z koleżankami nie poruszam, a nawet jak próbuję, to widzę brak zainteresowania albo zdziwienie. Nie chcę być odbierana jako ktoś, kto… odleciał, bo wiem, że na świecie są ludzie podobni do mnie… gdzieś tam, najczęściej daleko, dlatego prowadzę bloga, bo dzięki niemu „wysyłam w świat” pewne refleksje, których moje otoczenie nie odbierze. Po prostu nadajemy na innych falach.

Nie dziwię się sobie i nie dziwię się innym ludziom, którzy piszą na blogach o swoich rozterkach, problemach, emocjach… mają więc potrzebę zwierzania się, bo w najbliższym otoczeniu bardzo trudno jest im znaleźć osobę, której można te swoje myśli powierzyć, które nie będą krytykować, które po prostu akceptują nas takimi, jacy jesteśmy. Sama o sprawach osobistych piszę niewiele, natomiast brakuje mi w realu osób, które byłyby zainteresowane tematami, które poruszam na blogu.

Choć z drugiej strony, skoro zwierzamy się … ekranowi komputera, to może jednak mamy jakiś problem? Może trzeba zastanowić się, czy dałoby się coś z tym zrobić. A może  to samotność popycha nas do kontaktów, które nie są satysfakcjonujące, ale są? Może to ona powoduje, że siadamy przed ekranem komputera wysyłając w świat sygnał „piszę, więc jestem”?

Samotność samotności nierówna, poza tym każdy co innego pod tym słowem rozumie. Można mieszkać i żyć w pojedynkę i wcale nie czuć się samotnym, można żyć w rodzinie i samotność odczuwać. Niektórzy mogą być bardziej predystynowani do jej odczuwania, mogą mieć trudność z zawieraniem znajomości i czerpaniem satysfakcji i wsparcia z kontaktów międzyludzkich.

Samotność nie ma chyba wiele wspólnego z liczbą relacji w naszym życiu, bo i z własnego doświadczenia i obserwując innych ludzi widzę, że można mieć takich relacji wiele, ale … ich jakość bywa różna. Istotnym komponentem samotności nie jest brak ludzi wokół tylko więzi z nimi.

Więź to słowo kluczowe. Żeby zbudować więź potrzeba nie tylko woli dwóch stron, jakiegoś dopasowania, ale też czasu i … pracy. Zresztą takie same prawa rządzą każdą relacją. Bez poświęconego czasu i pracy, nie ma efektów.

Może to pandemia spowodowała, że pozamykani w domach zaczęliśmy się zastanawiać, co tak naprawdę łączy nas z ludźmi, czy zbudowaliśmy jakieś trwałe więzi, czy to tylko taka powierzchowna relacja i niewiele znaczące rozmowy o wszystkim i o niczym.

Kiedy zapytamy siebie, na kogo tak naprawdę możemy liczyć, to oprócz rodziny, nie ma takich osób zbyt wielu. Ale ważne, że są i nawet jeśli nie zawsze mamy wspólne tematy do small-talków, to wiemy, że ten ktoś w każdej chwili, kiedy będzie taka potrzeba, stanie u naszych drzwi, by pomóc.

Czy samotność może być dobra?

Nic mnie tak nie inspiruje jak czytanie blogów. Dość dawno temu natrafiłam na tytuł książki „Wirus samotności” Wojciecha Kruczyńskiego. Nie było w księgarni, ale udało mi się ściągnąć z Internetu i wydrukować. Przeczytałam z zainteresowaniem i uważam, że autor posługuje się takim językiem i takimi pojęciami, które do mnie mocno trafiają. Na swoim starym blogu zamieściłam fragment tej książki. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy „wpadłam”  niedawno na „mój” fragment zamieszczony na jakimś przypadkowo odkrytym blogu. Życie jest pełne niespodzianek. Widocznie autorka przekopiowała ten fragment ode mnie. Nie mam i nie miałam nic przeciwko temu, a nawet mnie to cieszy, bo w ten sposób mądre treści rozmnażają się. Dodam dla wyjaśnienia, że „mój” fragment rozpoznałam po charakterystycznych podkreśleniach, jakie pozwoliłam sobie zrobić, nie mówiąc już o skrótach, etc.

Jako że wciąż cierpię na brak weny, a nie lubię się zmuszać do pisania, to pozwolę sobie fragment „Wirusa samotności” wkleić i tutaj. Może kogoś ten fragment do czegoś zainspiruje, może skłoni do myślenia, a może sięgnie po całą książkę, do czego zachęcam, bo naprawdę warto. A sama wezmę się za inne zaległe lektury.

Dobra samotność oznacza, że lubisz samego siebie, że przebywanie ze sobą sam na sam sprawia Ci przyjemność. Jeśli lubisz samego siebie, z pewnością znajdzie się ktoś, kto będzie chciał uczestniczyć w Twojej dobrej samotności.
Ludzie zadowoleni ze swego życia przyciągają innych, jak kwiaty przyciągają pszczoły.
Nie lubimy ludzi rozczarowanych sobą.

Jeśli umiesz cieszyć się samym sobą, dla innych ludzi jest to sygnał, że masz wiele do zaoferowania – że przebywając blisko Ciebie nie tylko nie będą czuli się wykorzystywani, ale wręcz zostaną w jakiś sposób zainspirowani, wzbogaceni lub ogrzani Twym wewnętrznym ogniem.

Rozwijanie i doświadczanie dobrej samotności jest, razem z rozwijaniem prawdziwej bliskości, niezwykle skuteczną receptą na ostateczne zniszczenie wirusa samotności i skutków jego działania. Dobra samotność jest prawdziwą bliskością z samym sobą, ze swoim Ja.

Jak się zabrać do szukania dobrej samotności?
Na początek nie mam dla Ciebie zbyt przyjemnej wiadomości: pierwsze zetknięcie z nią może obudzić lęk.

Chronimy się przed dobrą samotnością, by nie doświadczać wielu problemów, które przy pierwszym zetknięciu wydają się nam nierozwiązywalne.

Nasza faktyczna wartość, cel naszego istnienia, nieuchronna starość i śmierć. Chronimy się przed myślami na te tematy z pomocą telewizji, upojnej zabawy, gier komputerowych, fanatyzmu religijnego lub politycznego… Te zasadnicze pytania wciąż jednak w nas są.

Gdy wieczorem elektrownia wyłączy prąd i nie możemy się odwołać do żadnej elektronicznej zabawki, gdy wyjedziemy na urlop, gdzie nie ma kogoś, kto zaplanowałby nam zajęcia od rana do wieczora, czyli mówiąc ogólnie, gdy jesteśmy pozostawieni samym sobie, w niezakłóconej przez nic ciszy wtedy te pytania zaczynają się domagać odpowiedzi.

Pierwszym sygnałem, że nasz umysł ruszył na poszukiwanie dobrej samotności, jest nuda.
Nuda jest ostatnim ostrzeżeniem od tej części naszego Ja, która pragnie przede wszystkim przyjemności, a o przykrościach nie chce nic wiedzieć.
Nuda mówi Ci: Zabierz się za coś przyjemnego jak najprędzej, bo za chwilę możesz pomyśleć coś, co Ci się kompletnie nie spodoba.
Odczuwasz wtedy nagłą, nieodpartą chęć przejrzenia starych gazet, włączenia telewizora, zrobienia zakupów w supermarkecie…
Nie chcesz się zajmować przykrymi sprawami.
Nikt nie chce. Ale one istnieją i prędzej czy później do Ciebie wrócą.

Jeśli nie zaprzyjaźnisz się z dobrą samotnością odpowiednio wcześnie, owe pytania, które wciąż pozostają bez odpowiedzi, rzucą się na Ciebie tłumnie, gdy przejdziesz na emeryturę, bez żadnego pomysłu na wykorzystanie pozostałego czasu. Wtedy umysł nie jest już tak lotny, nie ma w nas tyle energii, ile dawniej. To nagłe zetknięcie z zasadniczymi, ale nierozwiązanymi problemami naszego życia może więc mieć katastrofalne skutki.
Wiele osób, pozbawionych codziennych zajęć, szybko się starzeje. Niektóre poświęcają ten okres na przygotowanie sobie miejsca w życiu pozagrobowym, odwiedzając na cmentarzu własną, gotową mogiłę i nieustannie się spowiadając.
Inne jeszcze odgradzają się od życia i zanurzają we wspomnieniach, całymi dniami tkwiąc nieruchomo w fotelu.
Lęk jest zbyt silny, by stanąć z nim twarzą w twarz.
A przecież pozostała im jedna czwarta życia, mogąca przynieść niejedną radość i niejedno odkrycie, które od nowa pozwoli się zachwycić własnym istnieniem.
Każdy wiek ma swoje ograniczenia i swoje uroki. Starość nie jest łaskawa dla naszych ciał, ale może być hojna dla naszych umysłów. Możemy bez przeszkód się zająć pracą naukową, twórczością, służyć pamięcią i radą ludziom młodym, ale bardziej lekkomyślnym. Aby wykorzystać te możliwości, niezbędne jest podsumowanie swojej przeszłości, poznanie siebie i oswojenie dobrej samotności.
Jak to zrobić?
Zanim spróbuję odpowiedzieć na to pytanie, muszę zaznaczyć, że kobietom z reguły będzie trochę trudniej. Wynika to z realiów naszej patriarchalnej kultury, gdzie kobieta bywa wciąż dodatkiem do mężczyzny – źródłem uzyskiwania przyjemności, jego obsługą lub świadectwem jego zamożności. Swoją rolę na tym świecie kobieta określa więc często poprzez zadania, jakie wykonuje dla mężczyzny: matka, żona, kochanka… Jak w jednym z najsławniejszych i jednocześnie najkrótszych dialogów w polskim filmie:
On: – Inżynier Mamon jestem. Ona: – Mamoniowa.
[…]
Szukanie dobrej samotności to ciągła próba odpowiedzi na pytania: Kim jestem?
Co mnie określa, co sprawia, że moje życie ma sens?
Kim jestem bez swego zawodu?
Kim jestem bez swych politycznych poglądów?
Kim jestem bez swojej ulubionej drużyny piłkarskiej?
Bez swego domu, majątku, samochodu?
Kim jestem bez męża?
Kim jestem bez dzieci?
Bez tytułu naukowego?
Kim byłabym, gdyby w tej chwili odebrano mi wszystko, łącznie z imieniem i nazwiskiem?
Na to ostatnie pytanie musieli odpowiadać sobie więźniowie obozów koncentracyjnych, pozbawieni wszelkich osobistych rzeczy.
Kim byłbyś Ty w takiej sytuacji?
Czy pozostałoby cokolwiek, co odróżniałoby Cię od innych, bezimiennych ludzkich cieni?
Niezwykle łatwo w takich warunkach zapomnieć o swym człowieczeństwie.
Wielu zapominało, bo po odebraniu majątków i dokumentów nie pozostawało im już nic.
Wielu jednak zachowało swą tożsamość. […] Wiedzieli, kim są. Sami określali swoją tożsamość, bez ułatwień z zewnątrz. Dzięki nim inni zachowywali życie, nadzieję lub chociażby poczucie bezpieczeństwa.
Na szczęście, nie potrzeba tak ekstremalnych warunków, by określić, co składa się na naszą tożsamość. Jednak przykład nie jest aż tak odległy od życia, jak się wydaje. Wiedzą o tym kobiety, które zmieniają nazwisko, wychodząc za mąż. Przedtem określało je nazwisko ojca, teraz męża. To niekiedy jeszcze bardziej pogłębia ich niepewność co do własnego Ja. Niektóre z nich radzą sobie, przyjmując nazwisko podwójne, jedyne w swoim rodzaju, właściwe tylko im. To także próba szukania dobrej samotności.[…]

Pytania o własną tożsamość mogą wywołać w nas dużo chaosu i niepewności. Po co zaprzątać sobie tym głowę? – możesz spytać.
Już odpowiadam: gdy zyskujesz pewność co do swego Ja, gdy mimo zmieniających się warunków potrafisz zachować swą tożsamość, wtedy przestajesz odczuwać pustkę samotności.
Nawet wtedy, gdy nikogo nie ma w pobliżu, gdy brak wsparcia, gdy bliska osoba właśnie odeszła – nawet wtedy nie odczuwasz całkowitej samotności.
Ale przecież dla wypełnienia samotności potrzebny jest jakiś człowiek – już słyszę Twoje zastrzeżenie.
Tak, zgoda – tym człowiekiem jesteś właśnie Ty.
Ty sam wypełniasz swą samotność, przez świadomość, że nie jesteś niczym, ubranym w maskę czegoś. Istniejesz, czujesz, masz swoje zdanie, swoje preferencje, swoje marzenia. Możesz o nich nawet dyskutować sam ze sobą. Nikt Ci nie zdoła tego odebrać. Możesz rozwijać swoje zdolności, możesz zajmować się rzeczami, które sprawiają Ci przyjemność, możesz nawet relaksować się, nie myśląc o niczym – nawet wtedy wiesz, że istniejesz i że jest Ci z tym dobrze. „

(Wojciech Kruczyński – Wirus samotności)