Archiwa tagu: singiel

Stary kawaler czy singiel?

Określenie stary kawaler wyszło z mody. O starej pannie można jeszcze czasami usłyszeć. Starzy kawalerowie wyginęli? Mamuty jakieś?

Za czasów mojej młodości tylko takie określenia funkcjonowały. Współczesne pokolenie przeistoczyło się w singli. Może czasami określenie kawaler z odzysku pojawi się na horyzoncie. Ale poza tym mamy dookoła wyłącznie singli.

Klasycznym przykładem starego kawalera jest nasz biurowy dziwak Krzysio. Dlaczego akurat jego nie mogłabym nazwać singlem. Co różni – moim zdaniem – singla od starego kawalera.

Na pewno nie wiek. Wiek jest kwestią drugorzędną. Krzysiek ma ok. 40.

Stary kawaler albo mieszka sam, albo z rodzicami, zwłaszcza mieszkanie z mamusią kwalifikuje go do niewyjścia ze starokawalerskiego stanu.

Krzysiek mieszka sam. Chyba od niedawna. Rok temu brał duży kredyt, co obiło mi się o uszy, bo kupował mieszkanie. Myśleliśmy, że będzie huczna parapetówka. Nic z tego.

Przypominam sobie taki obrazek z ostatniego lata, jadąc autobusem zwróciłam uwagę na mężczyznę z kwiatkiem doniczkowym na kolanach. Mój wzrok przykuł rachityczny kwiatek, dopiero po chwili spojrzałam na twarz. Krzysiek? Nie dało się ukryć, że to on, choć miałam wrażenie, że próbował uciec wzrokiem.

I to jest chyba kolejna cecha starego kawalera – chęć bycia niezauważalnym, anonimowym, bezbarwnym, aseksualnym…

Zbliżyłam się do niego w tym autobusie, bo ciekawiła mnie sprawa kwiatka. Zapytałam: jaki ładny kwiatek, kupiłeś go  do nowego mieszkania?

– Nie, wiozę go do mamy.

– Po co mamie Twój kwiatek?

– Wyjeżdżam na 2 tygodnie i boję się, że zdechnie.

– A sąsiadów do podlania nie masz?

– Nie znam nikogo na klatce.

To było do przewidzenia. Niby długo tam nie mieszkał, ale podejrzewam, że i za 10 lat nadal żadnego z sąsiadów nie pozna. Ten typ tak ma i już.

Poradziłam mu, że można kwiatka wstawić w jakąś miskę i sam by sobie popijał wodę. Naprawdę? – zapytał zdziwiony taką możliwością.

Starego kawalera łatwo poznać po wyglądzie.

Uniform codziennie, krawat niezmiennie ten sam, i najważniejszy wąsik. Ach ten wąsik. Ani duży ani mały, taki nijaki jak sam jego nosiciel. Widziałam zdjęcie Krzyśka na identyfikatorze i był bez wąsika, zdecydowanie lepiej wyglądał. Po co mu ten wąsik? Masakra. Ale przecież go nie zapytam.

Jakby go ubrać w jakiś sportowy strój, ogolić ten wąsik, to może by się do singla upodobnił. Posturę ma całkiem, całkiem. Coś ponad185 cmwzrostu. Zbudowany dość proporcjonalnie, choć niełatwo to zauważyć pod wieczną marynarką, sprawiającą wrażenie zdzieranej po starszym bracie.

Stary kawaler ma swoje dziwactwa i nie przejawia ochoty do integracji. Taki jest nasz Krzysiek. Na początku koledzy próbowali go wciągnąć do naszej biurowej paczki. Nie chodziło nawet o wypady piątkowe do pubu. Choćby na lunche do pobliskiej knajpy, unikał jak mógł. Albo nie miał czasu, albo miał kanapki (sic), albo chodził na kebaba do barku, który my omijaliśmy szerokim łukiem. Raz zajrzał tam Jarek i uznał, że zapach w owym pomieszczeniu nie zachęca do korzystania z serwowanego tam jadła. Widocznie aparat powonienia Krzyśka działał inaczej.

Bo on cały jest oryginałem.

Stary kawaler po prostu jest inny. Wyalienowany. I żeby mu z tą innością było dobrze to nie byłoby problemu. Ale dobrze mu nie jest. To widać, słychać i czuć. Wystarczy spojrzeć w te smutne oczy. 

Nieśmiałość? Może to go zżera i dlatego nie pozwala się do siebie zbliżyć, a i sam nie zbliża się do innych.

A jak wygląda życie uczuciowe starego kawalera? Pewnie zakochuje się w kobietach niedostępnych i poza jego zasięgiem, to tak dla pewności, żeby przypadkiem się nie związać. I taki jest nasz Krzysiek. Tajemnicą poliszynela jest, że kocha się w Hance, koleżance z pracy, która jest mężatką z 20 letnim stażem z dwójką nastoletnich dzieci.

Człowiek to zwierze stadne. Nie mogę pojąć czemu Krzysiek tak ucieka od ludzi. Spędzamy w robocie całe dnie, lubimy się lub kłócimy, ale jesteśmy jakąś wspólnotą. Krzysiek jest poza nawiasem. Sam się wyłączył. A nam już nie chce się go przekonywać, aby się zmienił.

Myślę, że starokawalerstwo tkwi w głowie. Bo to nie status cywilny, a stan ducha. Starokawalerstwo wyhodowane przez lata, może częściowo zaszczepione przez rodziców, szczególnie mamuśki, wydmuchane, wychuchane i rzucone w świat bez wiary, że coś od nich zależy. Dlatego żyją sobie pogodzeni z samotnością, otoczeni dziwactwami i natręctwami, z ukrywanymi marzeniami i oczekiwaniem na czarodziejską różdżkę, która ich życie odmieni.