Archiwa tagu: zdrowie odżywianie odchudzanie diety

Nawyki żywieniowe

Słodzę herbatę i kawę. Jedna łyżeczka, niby niedużo, ale jak się policzy ile herbat i kaw wypijam tygodniowo to trochę się tego uzbiera. Dlaczego nie mogę, nie potrafię zmienić tego nawyku? Nie wiem. Wystarczyłoby przestać słodzić i z czasem dojść do wniosku, że herbata z cukrem jest niedobra.

Koleżanka przestała słodzić jakiś czas temu i kiedy spróbowała herbaty z cukrem to ją odrzuciło.

Aby coś stało się nawykiem trzeba zacząć to robić, a potem być w tym robieniu systematycznym – to takie oczywiste. Gdybym przełamała barierę przed gorzką herbatą raz, potem drugi i dziesiąty, aż wreszcie tysięczny to nie wyobrażałabym sobie jej słodzenia.

W dzieciństwie nie znosiłam kapuśniaku, pamiętam jak wracając głodna ze szkoły na słowo kapuśniak reagowałam płaczem. Co takiego się stało, że mi się odmieniło i w swoim dorosłym życiu kapuśniaczek uwielbiam? Przecież moje kubki smakowe się nie zmieniły, jedyne co się zmieniło to moje nastawienie do tej zupy. Czyli wszystko dzieje się w głowie i dotyczy to naprawdę wielu dziedzin (seksu też).

Co zatem stoi na przeszkodzie, abyśmy polubili to, co zdrowe, a przestali lubić to co szkodliwe?

Pewnie w naszej głowie zamieszkał jakiś złośliwy chochlik, który lubi robić nam na złość. Nie chcemy zjeść ciastka, a nogi same idą do cukierni… Tak samo ma każdy uzależniony od czegokolwiek. Robi coś, czego robić nie chce.

Moje dywagacje nie dotyczą ludzi, którzy robią coś, bo chcą, a więc palą, piją i jedzą kaloryczne i śmieciowe jedzenie, bo sprawia im to radochę i przyjemność. Ja też przez większość swojego życia robiłam to samo. Jesteśmy wolni w swoich wyborach. Kiedy jednak przychodzi moment, w którym przestaje się chcieć, kiedy zdrowie szwankuje, kiedy z używek czy objadania się mamy więcej przykrości niż przyjemności, wtedy poszukujemy sposobu pozbycia się złych nawyków. Oczywiście jeszcze przez jakiś czas może nas ciągnąć do poprzedniego stylu życia. Mnie na przykład ciągnie do golonki, ale częściej o niej mówię niż realizuję ten swój kulinarny grzeszek. Mój sposób jedzenia zakłada margines (do 30 procent) pożywienia mniej zdrowego, więc naprawdę nie czuję tego samoograniczenia. Jem wszystko, co lubię i co jest smaczne i zdrowe, do tego nigdy nie czuję się głodna, bo owoców i warzyw można jeść dowolną ilość.

Przeglądając blogi o odchudzaniu trafiłam kiedyś na opis zmagań kobiety w zbliżonym do mojego wieku, która podeszła do zrzucania wagi naprawdę metodycznie. Co prawda miała do zrzucenia więcej niż ja, ale to nie jest najważniejsze. Śledząc jej zmagania, zwłaszcza jej jadłospis, doszłam do wniosku, że sama nie dałabym rady iść tym samym torem. Wydzielanie sobie porcji na jeden posiłek to nie jest dla mnie. Jedzenie zgodnie z zegarkiem też mi nie pasuje, bo jem, kiedy jestem głodna, a nie kiedy wybije konkretna godzina.

Co do głodu, ale takiego prawdziwego z burczeniem w brzuchu to my nie często doznajemy. A jakie smaczne jest jedzenie wówczas, kiedy człowiek porządnie zgłodnieje? Dlatego lubię być czasem głodna, to naprawdę fajny stan.

Wracając do nawyków żywieniowych. Kształtowane są one przez lata, w dzieciństwie w domu rodzinnym, na szkolnych stołówkach i w barach, a potem już samodzielnie … we własnej kuchni.

Aby się zdrowo odżywiać wystarczy więc zmienić złe nawyki i zastąpić je dobrymi, tylko tyle i aż tyle.

Większość jedzonych przez nas posiłków to wynik uwarunkowania, a nie świadomego wyboru. Nasze nawyki żywieniowe są częścią ogólniejszego wzoru kultury i wynikają nie tyle z naszych własnych wyborów, co z uwarunkowań będących dziełem naszych rodziców i cywilizacji, w której żyjemy. A nasza zachodnia cywilizacja w szczególności kształtowana jest przez pewien wzorzec konsumpcyjny, gdzie kluczowy jest motyw komercyjny.

Przyjrzyjmy się praniu mózgu w odniesieniu do pożywienia. Czy byłabym w stanie zjeść na przykład tłustego, soczystego, ruszającego się robaka i nie zwymiotować? Zapewne nie. A przecież wiele stworzeń, wliczając w to miliony ludzi, uznaje żywe robaki za przysmak. Również perspektywa zjedzenia końskiego czy psiego mięsa jest dla mnie odpychająca. Ale gdyby zawiązano mi oczy i podano dobrze przyprawioną pieczeń, byłabym w stanie odróżnić wołowinę od koniny czy mięsa z psa?

Ostatecznie wygląda na to, że można nam wmówić, iż dowolny rodzaj jedzenia ma dobry smak, albo wręcz odwrotnie, że smakuje paskudnie. Naszą rolą jest więc odwrócenie trwającego całe nasze życie procesu urabiania mózgu, co wymaga odwagi, inteligencji i wyobraźni.

 W notce korzystałam z książki Allana Carra „Prosta metoda jak skutecznie pozbyć się zbędnych kilogramów”.