W tym tygodniu byłam w szkole tańca dwa razy.
Nie widzieliśmy się z Adamem sporo czasu, co uprawniło mnie (w moim własnym mniemaniu) do ucałowania go w policzek. Zajęcia nie należały do łatwych, było sporo obrotów, w których nie czujemy się oboje zbyt pewnie. Miałam obawy, czy moje ręce w nadgarstkach nie zostaną zbyt mocno nadwyrężone (wciąż mam wrażenie, że Adam próbuje mi wykręcić rękę, hehe).
Jedna z dziewczyn, która zaczynała z nami, wyszła w trakcie zajęć. Nie przyszedł partner? Nie wiem. Zwracam na nią uwagę, bo była pierwszą osobą, którą poznałam przychodząc na kurs. Wydawało mi się, że ma niewielkiego … garba. Czasami widać go bardziej, czasami mniej. Od pierwszych zajęć zmieniła już dwóch partnerów.
Pomyślałam sobie, że jestem szczęściarą, nie tylko dlatego, że nie mam jakichś widocznych niedoskonałości, ale też dlatego, że trafiłam na partnera tanecznego, który jest słowny i który z pewnością zawiadomiłby mnie o ewentualnej absencji.
W tym tygodniu zaliczyliśmy z Adamem również spotkanie taneczne, które określamy jako free style. Mogliśmy tańczyć, co chcemy i muzyka wcale nam w tym nie przeszkadzała. Było różnie, czasami irytująco. Przejawiam tendencje do prowadzenia i mądrzenia się. Adam starał się prowadzić, co oczywiste, ale ja wciąż miałam wrażenie, że czyni to niezbyt stanowczo, więc próbowałam się buntować, dyskutować, zwracać uwagę, eh… okropna bywam.
Adam zachowywał spokój, ja powściągałam swoją naturę dominy, i tak jakoś upłynęły nam zajęcia, z których wyszliśmy oboje ze świadomością, że warto było się pomęczyć. Mamy już przebłyski przyjemności z tańca, a nie świadomości wkuwania kroków.
Wróciłam z tańców zmęczona, głodna i w nastroju nieciekawym. Zadzwonił Darek. Zastanawiałam się, czy odebrać. Nie dzwonił przed Świętami (podobno próbował, jak mi doniósł w odpowiedzi na moje życzenia przekazane drogą mailową), przed Nowym Rokiem też mu się nie udało, owszem wyjeżdżałam, ale … dla chcącego nie ma nic trudnego. Nie powiem, jestem tą znajomością zdegustowana. Nawet jeśli jestem dla niego tylko koleżanką, to też mam prawo mieć jakieś oczekiwania, a on ich nie spełnia. Nie wiem, jak z tego wybrnąć. Nie potrafiłam (chyba) ukryć w trakcie rozmowy swojego rozczarowania… nim, naszą relacją. Mam wrażenie, że nasze rozmowy kręcą się wokół jego życia, jego spraw, bo ja pytam, jestem zainteresowana. A on? Mam wrażenie, że moje życie jest dla niego niezbyt interesujące. Odebrałam dziś maila od Darka treści „czym wczoraj Cię zirytowałem?”. Widocznie czuje, że coś jest nie tak i ma rację, ale ja mam problem, bo … nie chcę tracić go jako kolegi, ale nie mogę pozbyć się emocji i poczucia zawiedzionych nadziei. Może z czasem moje emocje osłabną i będę mogła podejść do naszej znajomości „na luzie”.
Mam nadzieję, że tak się stanie….