Czas się obudzić…

…z zimowego letargu. Od listopada aura nas nie rozpieszcza, niebo zachmurzone, deszcze, wiatry i wichury, błoto i kałuże, a najważniejsze, że słońca jak na lekarstwo. Suplementacja witaminy D niewiele daje. A jeśli do tego dojdą problemy dnia codziennego, choroby, stresy, rozstania, smutki i rozterki, to obraz całości rysuje się smętny i ponury. Na szczęście nic nie jest wieczne, nawet gorsze chwile i nastroje przemijają … jak wszystko.
Im bliżej marca i początku kalendarzowej wiosny, tym łatwiej wykrzesać z siebie więcej energii i optymizmu. Zatem próbujemy. Choć z każdym rokiem jest trudniej i nie ma co zakłamywać rzeczywistości, że życie zaczyna się najpierw po 40-tce, potem 50-tce, wreszcie po 60-tce itd. Obyśmy nie doszli do konkluzji, że życie zaczyna się … po śmierci. Może dla katolików to jest oczywiste, bo wtedy zaczyna się życie wieczne.
Kto ma ten dar, aby wierzyć, niech wierzy…. I czeka na nagrodę życia wiecznego. Ale jaki sens takie życie by miało? Po co żyć wiecznie? Czy życie wieczne byłoby odwzorowaniem tego doczesnego? Spotykamy w niebie dziadków i rodziców, braci i siostry, wujków i innych nieżyjących pociotków, witamy się i żyjemy sobie tak jak kiedyś, tym razem bez końca. Jaki cel ma życie wieczne? Ku czemu zmierza? Doczesne życie może być podporządowane czekaniu na wieczne, a w zasadzie poświęcone walce o dostąpienie tego zaszczytu
Kiedy ludzie tracą bliskich, pocieszają się tym, że kiedyś znów się spotkają, już w innym wymiarze, tęsknią i ukojenie znajdują w marzeniach o tym spotkaniu gdzieś tam w tym wiecznym niebie. Kiedy odchodzą ludzie młodzi, dzieci, istoty niewinne, to zadając pytania„dlaczego” słyszymy tłumaczenia, że po prostu Pan Bóg ich wezwał do życia wiecznego, aby mogli mu w tym niebie towarzyszyć. Nie wiem, wiem tylko, że na wiele pytań z serii „dlaczego” nie ma odpowiedzi. Śmierć jest tajemnicą i taką pozostaje do końca.
Ludzie w wieku podeszłym, którzy są już bardzo blisko kresu, żyją, a w zasadzie egzystują. Zazwyczaj nigdzie już nie wychodzą, a jeśli udaje im się dotrzeć do łazienki, są szczęśliwi. „Starość się Panu Bogu nie udała” – mówi moja wiekowa krewna, bo jej życie zamknięte na niewielkiem powierzchni mieszkania, stało się codzienną walką o przetrwanie. Świat widzi przez okno albo w okienku telewizora, który dostarcza ludziom „uziemionym” wątpliwej jakości rozrywki, ale…. Może to dobrze, że tureckie seriale zadomowiły się w naszej telewizji. Znam wiele, nie tylko starszych osób, dla których stanowią chwilę ulgi i zapomnienia o szarości dni. Fabuła prosta, dużo różnorakich emocji, które powodują, że czeka się w napięciu na kolejne odcinki. A w starszym wieku już nie ma na co czekać (oprócz śmierci, która i tak przyjdzie, kiedy zechce). Pamiętam czasy tasiemcowego serialu „Moda na sukces”, który był kiedyś hitem i cała rodzina (zwłaszcza ta starsza, niepracująca jej część) mocno angażowała się w przebieg całej historii. Kiedy Babcia odeszła do wieczności, serial nadal trwał jeszcze dobrych kilka lat i wiele się w nim działo, ale Babcia już nigdy się nie dowie, co było dalej, bo jej „dalej” się skończyło.
Sama za serialami nie przepadam, nie tylko dlatego, że nadal pracuję zawodowo i nie mam na takie rozrywki czasu (a może żal mi czasu na ten typ rozrywki), ale rozumiem sąsiadki, ciotki i babcie, którym jest to potrzebne. A co mam robić? Pyta jedna z drugą. Do sklepu nie wyjdę, z nikim nie pogadam, bo ludzie nie mają czasu… Modlić się można, ale to też ma granice. Co robić z czasem, którego „na starość” jest tak wiele? Szczęśliwi ci, co mają nawyk czytania i dobre oczy. Szczęśliwi ci, co mają nawyk słuchania muzyki i dobrze słyszą. Okienko telewizyjne jest najłatwiej dostępne. Dla niedosłyszących są napisy, dla niedowidzących wielkie ekrany. A repertuar bogaty, dla każdego coś miłego się znajdzie. Ciocia żyje rytmem telewizyjnego programu. Po śniadaniu „Przysięga”, przez obiadem „Wspaniałe stulecie”, po obiedzie „Krzyżówka” i „Koło fortuny”, przed kolacją „Dziedzictwo” i „Zakazany owoc”, a po kolacji „Akacjowa”. Gdzieś zawieruszył mi się jeszcze „Złoty chłopak”. Dziwne, że pamiętam te tytuły, które niewiele mi mówią…. pamiętam je dlatego, że dzwoniąc do jednej czy drugiej ciotki lub znajomej, słyszę: zadzwoń później, bo teraz jest serial 😉 Jaki serial ? pytam. No i w ten sposób wiem, że do cioci Wandy można dzwonić tylko w określonych godzinach, bo wtedy ma przerwę w oglądaniu. Muszę się dostosować też do grafiku cioci Marii, która nie ogląda „Dziedzictwa”, ale za to ogląda „Dzikie pszczoły”. Najgorzej, że do kompletu doszedł wujek Jurek, który zaangażował się w oglądanie „Sędzi Marii Wesołowskiej”, chyba przed 16.00 i też muszę pamiętać, aby mu nie przeszkodzić.
Muszę, nie muszę. A może przestać dzwonić do rodziny, skoro tyle z tym zachodu? 😉

Dodaj komentarz